Od Autorek : Po dosyć długim czasie wracamy pisać tego bloga... Mieliśmy kilka wątpliwości i ale jednak zostajemy tutaj i kończymy tą historię. ROZDZIAŁY BĘDĄ DODAWANE CO MIESIĄC. A jeśli uda mi się ogarnąć zadania domowe to nawet szybciej więc zaglądajcie tutaj aby nie przegapić kolejnego odcinka. Czemu co miesiąc? Zadania domowe, szkoła, hobby, wolontariat... Naprawdę mamy dużo zajęć pozalekcyjnych a trzeba się przecież na sprawdziany jeszcze uczyć. Dobra koniec naszej historyki.
Kocham wszystkich czytelników którzy z nami zostali. Kolejny rozdział 27 października. Miłego czytania Bye. Xx
Obudziłam
się rano w jakiś łóżku. Wprawdzie nie pamiętam jak i kiedy zasnęłam. W mojej
głowie pojawiały się urywki z wczorajszego wieczora, a raczej nocy. Świadoma
byłam do momentu kiedy wypiłam kawę którą dostałam od tego chłopaka ze złamaną
ręką. Potem musiałam zasnąć ale nadal
nie wiem jak znalazłam się na łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej i
rozejrzałam po sali. Obok mojego łóżka było drugie i ktoś na nim leżał. Bałam
się wstać i do niego podejść. Nagle ktoś pchnął drzwi aż obiły się o ścianę i
wparował do środka. W tym momencie z powrotem się położyłam. Ten ktoś był
ubrany w czarną skórę i czarne rurki, prawie spadły mu z pupy. Ten taki nowy
„styl”. Podszedł do mojego sąsiada i patrzył na niego dłuższą chwilę i zaczął
się wydzierać.
- Jak mogłeś Louis, jak mogłeś. Teraz będą mnie szukali.
- Ciszej! Nie zauważyłeś że nie jesteśmy sami tutaj, a zresztą to jest szpital
idioto. – odezwał się Louis, nie wiedziałam kto to jest… Przyglądałam się im
jednym okiem, nie chciałam żeby mnie przyłapali.
- No tak masz koleżaneczkę która nas podsłuchuje! Nie wymawiaj mojego imienia, bo jeszcze pójdzie z tym na policję. Chcę ci
oświadczyć że straciłeś tą pracę. – pogroził mu palcem.
- I tak chciałem odejść, narażałeś mnie i moją rodzinę na niebezpieczeństwo nie
licząc już znajomych.
- Mam to w dupie, jesteś śmieciem… Myślałem że jesteśmy przyjaciółmi a ty tak
po prostu zostawiłeś mnie na pastwę losu.
- Ale jak zacząłem to robić to powiedziałeś że będę bezpieczny a w zamian co?
Leżę w szpitalu ze złamaną ręką i martwię się o rodzinę. Ten Jackob wyciągnął
ode mnie wszystko. On mi groził rozumiesz? On chciał mnie zabić. – albo mi się
wydawało albo poleciały mu łzy z oczu. Teraz Ti już wiedziałam że ten chłopak
co podał mi kupił mi kawę w nocy to był Louis.
- O mnie też powiedziałeś? – krzyknął sprawca zamieszania zaciskając pięść.
Wyraźnie się zdenerwował.
- A co miałem zginąć? – powiedział z ironią.
- Tak! I tak i tak zginiesz – zwrócił się do Louisa. – Ty też jak komuś coś
wygadasz. – podszedł do mnie. – Nic nie słyszałaś rozumiesz? – krzyknął ze
złością do mnie. Nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Bałam się jego… Na znak
że zrozumiałam pokiwałam jedynie głową i mruknęłam coś tam pod nosem. Całe
szczęście już wyszedł także trzaskając drzwiami. Louis odwrócił się w moją
stronę i usiadł na łóżku.
- Słuchaj przepraszam za niego. Nie chciałem abyś tego słyszała. – mówił
patrząc mi głęboko w oczy.
- Dobrze nic się nie stało. – odpowiedziałam. – Masz na imię Louis tak?
- Tak. – podał rękę.
- Ashley. – odwzajemniłam jego uścisk. – Więc jesteś tutaj z powodu złamanej
ręki? – zaciekawił mnie ten fakt. Przeważnie ludzie wychodzą ze szpitala z
gipsem a po paru tygodniach wracają aby im ten gips ściągnęli. Ale on tutaj
nadal był.
- To tak nie do końca. Dotarłem tutaj tydzień temu karetką, ponieważ straciłem
przytomność i krew leciała mi z głowy. Ledwo oddychałem i miałem uszkodzoną
nerkę, a rękę złamaną w trzech miejscach. Na szczęście zszyli mi ranę na
głowie, dali jakieś tam leki na to abym mógł normalnie oddychać i dopiero
przedwczoraj odłączyli mnie od respiratora. Nerkę już wyleczyli i jest okej.
- A co ci się stało? – byłam przerażona, dokładnie przerażona.
- Mam taką dziwną pracę… Napadł na mnie
taki młody chłopak i pobił a potem groził mi że jak nie powiem dla kogo pracuje
to mnie zabije.. to dziwne że dopiero co cię poznałem i już gadam o swojej
pracy. – zwierzył
się. No faktycznie rozmawiając z nim czułam się jakbyśmy byli dobrymi
przyjaciółmi. Jego charakter i styl rozmowy był podobny do Harrego. Bardzo
podobny. Musiałabym ich kiedyś poznać na pewno znaleźli by wspólny język.
Wymieniłam się z nim doświadczeniami z życia aż w końcu zapytał co mnie tutaj
sprowadza. Powiedziałam prawdę, że jestem tutaj przez mojego „ chłopaka”
ponieważ zapadł w śpiączkę. Mówiąc to co jakiś czas pojedyncze łzy płynęły mi
po policzku. Bałam się że mogę go stracić a to przecież także dzięki niemu
wyszłam na prostą. On też włożył w to swoje ręce, tak samo jak Harry. Louis
widząc kropelki na mojej twarzy otarł je kciukiem i natychmiast wstał siadając
na moim łóżku, po czym się przytulił. Siedziałam tak dosyć długo wtulając się w
jego tors, a on gładził mnie po głowi
żebym się uspokoiła. Podziałało.
Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału już myślałam że nie napiszecie ;c ale się myliłam kocham ten blog
OdpowiedzUsuńOh dziękujemy... Jej tyle radości jeden komentarz <3 Ty kochasz naszego bloga a my kochamy ciebie *o*
UsuńMacie wierną czytelniczkę ;** jak macie Aska to napiszcie ask.fm/Terpik
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału!!! Kocham ten blog!
OdpowiedzUsuńkocham kochm i w końsu sie pojawił Louis ;P
OdpowiedzUsuńWOOW! kocham <3
OdpowiedzUsuńMimo to że już jest po 27 października to poczekam na rozdial bo wiem jak to jest sama pisze :/ i nie mam teraz weny :/ 2
OdpowiedzUsuńCzy jest jeszcze jakaś szansa że będzie nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńszczerze to też jestem ciekawa ;o
UsuńTo jest nas dwie ;P
Usuń