Rozdział trzynasty

Od Autorek : Po dosyć długim czasie wracamy pisać tego bloga... Mieliśmy kilka wątpliwości i ale jednak zostajemy tutaj i kończymy tą historię. ROZDZIAŁY BĘDĄ DODAWANE CO MIESIĄC. A jeśli uda mi się ogarnąć zadania domowe to nawet szybciej więc zaglądajcie tutaj aby nie przegapić kolejnego odcinka. Czemu co miesiąc? Zadania domowe, szkoła, hobby, wolontariat... Naprawdę mamy dużo zajęć pozalekcyjnych a trzeba się przecież na sprawdziany jeszcze uczyć. Dobra koniec naszej historyki. 
Kocham wszystkich czytelników którzy z nami zostali. Kolejny rozdział 27 października. Miłego czytania Bye. Xx 


Obudziłam się rano w jakiś łóżku. Wprawdzie nie pamiętam jak i kiedy zasnęłam. W mojej głowie pojawiały się urywki z wczorajszego wieczora, a raczej nocy. Świadoma byłam do momentu kiedy wypiłam kawę którą dostałam od tego chłopaka ze złamaną ręką.  Potem musiałam zasnąć ale nadal nie wiem jak znalazłam się na łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po sali. Obok mojego łóżka było drugie i ktoś na nim leżał. Bałam się wstać i do niego podejść. Nagle ktoś pchnął drzwi aż obiły się o ścianę i wparował do środka. W tym momencie z powrotem się położyłam. Ten ktoś był ubrany w czarną skórę i czarne rurki, prawie spadły mu z pupy. Ten taki nowy „styl”. Podszedł do mojego sąsiada i patrzył na niego dłuższą chwilę i zaczął się wydzierać.
- Jak mogłeś Louis, jak mogłeś. Teraz będą mnie szukali.
- Ciszej! Nie zauważyłeś że nie jesteśmy sami tutaj, a zresztą to jest szpital idioto. – odezwał się Louis, nie wiedziałam kto to jest… Przyglądałam się im jednym okiem, nie chciałam żeby mnie przyłapali.
- No tak masz koleżaneczkę która nas podsłuchuje! Nie wymawiaj mojego imienia,  bo jeszcze pójdzie z tym na policję. Chcę ci oświadczyć że straciłeś tą pracę. – pogroził mu palcem.
- I tak chciałem odejść, narażałeś mnie i moją rodzinę na niebezpieczeństwo nie licząc już znajomych.
- Mam to w dupie, jesteś śmieciem… Myślałem że jesteśmy przyjaciółmi a ty tak po prostu zostawiłeś mnie na pastwę losu.
- Ale jak zacząłem to robić to powiedziałeś że będę bezpieczny a w zamian co? Leżę w szpitalu ze złamaną ręką i martwię się o rodzinę. Ten Jackob wyciągnął ode mnie wszystko. On mi groził rozumiesz? On chciał mnie zabić. – albo mi się wydawało albo poleciały mu łzy z oczu. Teraz Ti już wiedziałam że ten chłopak co podał mi kupił mi kawę w nocy to był Louis.
- O mnie też powiedziałeś? – krzyknął sprawca zamieszania zaciskając pięść. Wyraźnie się zdenerwował.
- A co miałem zginąć? – powiedział z ironią.
- Tak! I tak i tak zginiesz – zwrócił się do Louisa. – Ty też jak komuś coś wygadasz. – podszedł do mnie. – Nic nie słyszałaś rozumiesz? – krzyknął ze złością do mnie. Nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Bałam się jego… Na znak że zrozumiałam pokiwałam jedynie głową i mruknęłam coś tam pod nosem. Całe szczęście już wyszedł także trzaskając drzwiami. Louis odwrócił się w moją stronę i usiadł na łóżku.
- Słuchaj przepraszam za niego. Nie chciałem abyś tego słyszała. – mówił patrząc mi głęboko w oczy.
- Dobrze nic się nie stało. – odpowiedziałam. – Masz na imię Louis tak?
- Tak. – podał rękę.
- Ashley. – odwzajemniłam jego uścisk. – Więc jesteś tutaj z powodu złamanej ręki? – zaciekawił mnie ten fakt. Przeważnie ludzie wychodzą ze szpitala z gipsem a po paru tygodniach wracają aby im ten gips ściągnęli. Ale on tutaj nadal był.
- To tak nie do końca. Dotarłem tutaj tydzień temu karetką, ponieważ straciłem przytomność i krew leciała mi z głowy. Ledwo oddychałem i miałem uszkodzoną nerkę, a rękę złamaną w trzech miejscach. Na szczęście zszyli mi ranę na głowie, dali jakieś tam leki na to abym mógł normalnie oddychać i dopiero przedwczoraj odłączyli mnie od respiratora. Nerkę już wyleczyli i jest okej.
- A co ci się stało? – byłam przerażona, dokładnie przerażona.
- Mam taką dziwną pracę…  Napadł na mnie taki młody chłopak i pobił a potem groził mi że jak nie powiem dla kogo pracuje to mnie zabije.. to dziwne że dopiero co cię poznałem i już gadam o swojej pracy.  – zwierzył się. No faktycznie rozmawiając z nim czułam się jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Jego charakter i styl rozmowy był podobny do Harrego. Bardzo podobny. Musiałabym ich kiedyś poznać na pewno znaleźli by wspólny język. Wymieniłam się z nim doświadczeniami z życia aż w końcu zapytał co mnie tutaj sprowadza. Powiedziałam prawdę, że jestem tutaj przez mojego „ chłopaka” ponieważ zapadł w śpiączkę. Mówiąc to co jakiś czas pojedyncze łzy płynęły mi po policzku. Bałam się że mogę go stracić a to przecież także dzięki niemu wyszłam na prostą. On też włożył w to swoje ręce, tak samo jak Harry. Louis widząc kropelki na mojej twarzy otarł je kciukiem i natychmiast wstał siadając na moim łóżku, po czym się przytulił. Siedziałam tak dosyć długo wtulając się w jego tors, a on gładził mnie po głowi  żebym się uspokoiła. Podziałało.

11 komentarzy:

  1. Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału już myślałam że nie napiszecie ;c ale się myliłam kocham ten blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dziękujemy... Jej tyle radości jeden komentarz <3 Ty kochasz naszego bloga a my kochamy ciebie *o*

      Usuń
    2. Macie wierną czytelniczkę ;** jak macie Aska to napiszcie ask.fm/Terpik

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!! Kocham ten blog!

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham kochm i w końsu sie pojawił Louis ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo to że już jest po 27 października to poczekam na rozdial bo wiem jak to jest sama pisze :/ i nie mam teraz weny :/ 2

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy jest jeszcze jakaś szansa że będzie nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń