Rozdział jedenasty

Od autorek : Wczoraj miałyśmy mały problem z dodanie rozdziału... Nie chciało się zaktualizować XD. Specjalnie dla was nowy rozdział, jutro kolejny.... ! Mam nadzieję że się cieszycie i pojawi się przynajmniej jeden komentarz??? xx.

Wszystko już z tobą w porządku, możesz wrócić do domu. – powiedziała pielęgniarecza i odsunęła się od niego aby mógł wstać.
- Dziękuję.  – odpowiedział a ja złapałam go w pasie żeby w razie czego podtrzymać żeby nie upadł.
Wyszliśmy ze szpitala i udaliśmy się na stację metra…
- Niall gdzie mam cie odwieźć? – zapytałam.
- Jedziemy do ciebie do schroniska, bez żadnego ale… - pocałował mnie w usta. Nie mogłam odmówić.
- No dobrze ale po co? Przecież wiesz jak jest w schronisku tam śmierdzi, zaprosiłabym ciebie do jakiejś kawiarni. Ale nadal nie znalazłam portfela. – przyznałam ze smutkiem. Od dnia nic a nic nie jadłam. Nie miałam za co…
- Zabieram cię z tamtąd do siebie, mam małe mieszkanie ale razem się zmieścimy. – dobry humor znów do niego powrócił.
- Ale nie musisz już tyle w schronisku wytrzymałam , że nic się nie stanie jak dłużej sobie tam posiedzę. – właśnie przyjechało nasze metro, wsiedliśmy do środka. Niestety było tylko jedno miejsce wolne… Chciałam żeby usiadł na nim Niall, bo przecież miał wypadek.
- Nie, nie usiądę ty masz usiąść. – opowiedział mi.
- Ty siadasz albo ja mieszkam tam gdzie mieszkam, nie przeprowadzę się do ciebie! – szantaż, rzeczy która mi chyba najlepiej wychodzi nie licząc śpiewania i grania na gitarze.
- Okey ale ty usiądź mi na kolana. – poklepał się w nie w geście że nie mam czego się bać. Usiadłam i oparłam się o jego tors. Po czym nadal kontynuowałam naszą rozmowę na temat przeprowadzki. Musiałam się zgodzić, nie łatwo ulec tym jego pięknym oczom.. Dojechaliśmy wreszcie do schroniska, ja się spakowałam po czym zwolniłam miejsce. Dziewczyna siedząca w poczekalni zajęła moje łóżko, z czego się bardo cieszą… Jeden gest ze strony Nialla a pomógł aż trzem osobom, mi, tej dziewczynie i jej dziecku które trzymała na rękach. Ja i blondasek poszliśmy w stronę metra trzymając się za ręce.
Cały czas Horan prowadził, nie wiedziałam gdzie iść w końcu stanęliśmy przed jego domkiem, a dokładnie była to szeregówka  pomalowana na biało. Wyciągnął klucze z kieszeni o tworzył nam drzwi. Weszłam pierwsza i moim oczom ukazał się niewielki salon oraz jadalnia, a za nią mała kuchnia i wyjście na ogród. Naprzeciewko wejścia stały schody prowadzące na górę do łazienki i dwóch sypialni. Faktycznie nie miał za dużego domu, jak dla mnie to był w sam raz. Sama mieszkałam w gorszych warunkach.
- Chodź zaprowadzę cie do twojego pokoju. – pociągnął mnie za rękę w stronę schodów a potem wprowadził do jednej z sypialni. Była mała ale wystarczająca abym się w niej zmieściła. Zastanawiało mnie jedno. Co tam robi już łóżko, szafa i biurko? Postanowiłam zapytać o to mojego chłopaka… Kiedy się odwróciłam aby zrobić to co planowałam jeszcze przed chwilą jego już nie było. Zeszłam na dół a on był w kuchni. Chciałam wykorzystać ten moment i go w końcu zapytać lecz on tylko objął mnie w talii i zbliżył swoje usta do moich. Pragnęłam jego miękkich ust bardzo, bardzo więc pociągnęłam go za koszulkę bliżej siebie.
- Co taka zadziorna? – w tym momencie pocałował mnie. Nasze pocałunki były coraz bardzie namiętne. Odwzajemniałam jego całusy, zrobiło mi się gorąco. Wsadziłam swoje ręce pod jego koszulę a on zaczął swoim językiem toczyć „walę” z moim. Ściągnął mi bluzkę i szepną do ucha te trzy najładniejsze słowa* i zaczął załować po szyji, zostawiając malinki. Następnie przeniósł się w zagłębienie w obojczyku i znowu na usta. Złożył na nich jeszcze trzy pocałunki po czym przestał i wrócił do robienia kanapek. Stałam tam tak oszłominona nie wiedziałam co się dzieje, czemu przestał? Przecież powiedział że mnie kocha.  Nim zdążyłam się nad tym pożądnie zastanowić i przypomnieć sobie także po co tutaj na dół zeszłam Niall odwrócił się w moją stronę.
- Stało się coś?
- Nie nic się nie stało. – Jak on śmiał mnie o to zapytać? Jego zdaniem, nic a nic się nie stało…? Postanowiłam zapytać o to po co tutaj przyszłam. – Skąd w moim pokoju wzięły się już meble?
- Już wcześniej, odkąd się dowiedziałem że mieszkałaś… w schronisku dla bezdomnych… Chciałem abyś się tutaj wprowadziała, ale byliśmy pokłóceni… - poprawił sobie te śliczne włosy i powrotem obrócił się w stronę blatu i dalej przyrządzał posiłek. – Idź się rozpakuj zanim kolację nam zrobię. – rzucił stojąc do mnie tyłem. Natychmiast pobiegłam do góry. Swoje ubrania, których nie miałam za dużo, bo tylko dziewięć zestawów z czego już pięć było brudnych pochowałam do szafy. W schronisku nie miałam gdzie wyprać ubrań więc najpierw chciałam wszystkie pobrudzić a potem jakoś uzbierać pieniądze na pralnie. A zresztą niedługo miałam dostać wypłatę, bo to już będzie mijał tydzień mojej pracy. Na łóżko położyłam swój koc i poduszkę a torbę w której to wszystko trzymałam wrzuciłam pod biurko i zeszłam na dół. My boyfriend już czekał przy stole. 

3 komentarze: